Amerykańska przygoda Ewy
11 października 2012
Ewa Świerczakowska
Ulica Fort Wayne w dniu parady z okazji Festiwalu Trzech Rzek
Siedziba kancelarii, w której Ewa Świerczakowska odbywała staż
Ewa Świerczakowska
- Mam nadzieję, że kiedyś tam wrócę – opowiada o swoim pobycie w Fort Wayne Ewa Świerczakowska. Pojechała za ocean na zaproszenie Amerykanów z partnerskiego miasta Płocka i odbyła staż w tamtejszej kancelarii prawnej.
Wyjazd był możliwy dzięki współpracy partnerskiej pomiędzy Płockiem i Fort Wayne. W amerykańskim mieście funkcjonuje komisja miast siostrzanych, na której czele stoi Tom Herr. Jest on jednocześnie jednym z udziałowców kancelarii prawnej. To właśnie ta kancelaria zaprosiła na staż studentkę prawa z Płocka.
Nabór chętnych do wyjazdu rozpoczął się jesienią ubiegłego roku. Kandydatki musiały spełnić kilka warunków. Zgłaszać mogły się osoby z końcowych roczników prawa, z wysoką średnią, mieszkające w Płocku. Wszystkie te wymogi spełniła Ewa Świerczakowska, studentka Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Spędziła w Fort Wayne ponad dwa miesiące, niedawno wróciła do Płocka.
- To była niesamowita przygoda – opowiada młoda kobieta, dziś już absolwentka warszawskiej uczelni. – Renee Riecke, pracownica kancelarii u której mieszkałam oraz jej córka traktowały mnie jak członka rodziny. Codziennie chodziłam z Renee do pracy, uczestniczyłam w rozprawach, przesłuchaniach, mediacjach. Mogłam się przyglądać, jak działa system prawny w Stanach Zjednoczonych.
Nabór chętnych do wyjazdu rozpoczął się jesienią ubiegłego roku. Kandydatki musiały spełnić kilka warunków. Zgłaszać mogły się osoby z końcowych roczników prawa, z wysoką średnią, mieszkające w Płocku. Wszystkie te wymogi spełniła Ewa Świerczakowska, studentka Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Spędziła w Fort Wayne ponad dwa miesiące, niedawno wróciła do Płocka.
- To była niesamowita przygoda – opowiada młoda kobieta, dziś już absolwentka warszawskiej uczelni. – Renee Riecke, pracownica kancelarii u której mieszkałam oraz jej córka traktowały mnie jak członka rodziny. Codziennie chodziłam z Renee do pracy, uczestniczyłam w rozprawach, przesłuchaniach, mediacjach. Mogłam się przyglądać, jak działa system prawny w Stanach Zjednoczonych.
Amerykanki zorganizowały Ewie także czas wolny. – Poznałam ich znajomych – wspomina dziewczyna. - Byliśmy w Chicago, nad wodospadem Niagara. Na własną rękę pojechałam do Nowego Yorku, w którym mieszka mój kolega.
Co najbardziej zaskoczyło podczas wyjazdu młodą płocczankę? – To, że wszyscy są tam bardzo bezpośredni, mówią do siebie po imieniu, uśmiechają się na ulicy i od razu wypytują o życie osobiste – opowiada. – I to, że wszyscy, bez wyjątku, korzystają z Facebooka. Nawet ci w mocno podeszłym wieku.
Ewa Świerczakowska opowiada o swojej podróży w samych superlatywach. - Wyprawa bardzo dużo mi dała. Nie tylko to, że mam teraz wielu nowych przyjaciół – mówi. – Dzięki temu, że pojechałam tam sama, nabyłam pewności siebie, obycia. No i potrenowałam angielski. I może choć trochę wyzbyłam się mojego rosyjskiego, jak to określali Amerykanie, akcentu – żartuje.