Tysiąc franków dla ucznia
24 października 2013To najważniejsze zagadnienia poruszane na konferencji przygotowanej przez Izbę Gospodarczą Regionu Płockiego. Wzięli w niej udział m.in. przedstawiciele władz miasta, kuratorium oświaty, nauczyciele ze szkół uczących zawodu, rektorzy wyższych uczelni w Płocku oraz przedsiębiorcy. Debacie przysłuchiwała się młodzież z płockich szkół.
- Spotkanie będzie okazją do porozmawiania o zmianach w systemie kształcenia zawodowego w Polsce wprowadzonych w ubiegłym roku, ale także o systemach funkcjonujących w innych krajach – mówił Roman Siemiątkowski, zastępca prezydenta Płocka.
Rektor płockiej filii Politechniki Warszawskiej prof. Janusz Zieliński zwracał uwagę, że w przygotowaniu innowacyjnego pracownika dużą rolę muszą odgrywać pracodawcy. – Żyjemy w dynamicznie zmieniającym się świecie. Żadna uczelnia nie jest w stanie przygotować absolwentów, którzy od razu w firmie będą kreatywni i będą przedstawiać 50 patentów rocznie. To zadanie dla przedsiębiorcy, żeby stworzył odpowiednie warunki takim ludziom do rozwijania swoich możliwości – podkreślał prof. Zieliński.
Z tą tezą zgadzał się prof. Kruszewski, rektor Szkoły Wyższej Pawła Włodkowica. – Dawniej wiele firm posiadało własne ośrodki badawczo-rozwojowe, gdzie absolwenci uczelni mogli doskonalić się już w konkretnej specjalizacji, potrzebnej w danej firmie. Rolą szkoły jest wyrobienie w ludziach kreatywności, otwartości i umiejętności uczenia się, bo wymogiem naszych czasów jest uczenie się przez całe życie – mówił prof. Kruszewski.
O tym, jak szkolnictwo zawodowe wygląda u naszych zachodnich sąsiadów mówiła Maria Montowska, dyrektor Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowej w Warszawie. – W Niemczech za kształcenie kadr odpowiedzialny jest przedsiębiorca, ponieważ 2/3 nauki odbywa się w firmach, a tylko 1/3 w szkole. Teoria jest jedynie uzupełnieniem praktyki – wyjaśniała.
Podobnie zbudowany jest system szkolnictwa zawodowego w Szwajcarii, o czym mówił radca prawny ambasady szwajcarskiej Jean Pierre Schneuwly. – Uczniowie dwa dni w tygodniu są w szkole, a w pozostałe dni w pracy. Dostają oczywiście wynagrodzenie. Uczeń trzeciej klasy otrzymuje na miesiąc 1000 franków, czyli ponad 3 tys. zł.
Przedstawiciel ambasady zwracał też uwagę na konieczność przywrócenia w Polsce etosu pracy. - U nas nie jest ważne czy masz tytuł naukowy doktora czy profesora, w kontaktach między ludźmi tego się nie podkreśla. W Polsce należałoby zacząć od zmiany mentalności, zwłaszcza rodziców, którzy uważają, że jak ich dziecko nie ma skończonych dwóch fakultetów, to jest to życiowa porażka.
Jean Pierre Schneuwly mówił też o tym, że każdy ma możliwość kontynuowania kształcenia, czego sam jest najlepszych przykładem. – Skończyłem szkołę zawodową, poszedłem do pracy, a później zdecydowałem się zrobić maturę i iść na studia. Miałem zawód, pracowałem i uczyłem się.
Wspomniał też o tym, że w Polsce maturę zdaje 80 proc. uczniów, a w Szwajcarii tylko 40. – Dlaczego jednak mamy rację z naszym systemem? Bo w naszym kraju bezrobocie wśród młodych wynosi 6-7 procent (stopa bezrobocia w Szwajcarii we wrześniu br. wyniosła 3 proc. – przyp. red.).
Alina Boczkowska