Strażnicy miejscy w al. Piłsudskiego
10 stycznia 2014Funkcjonariusze Straży Miejskiej poprawiali bezpieczeństwo w rejonie tymczasowego przejścia dla pieszych przy ul. Piłsudskiego. Strażnicy pomagali pieszym ze szczególnym uwzględnieniem dzieci i młodzieży idącej rano do szkoły przekraczać bezpiecznie ulicę.
Działania prowadzone były od 7.30 do 8.00 od poniedziałku do piątku. Strażnicy miejscy, aby być bardziej widoczni mają na sobie kamizelki odblaskowe. Przejście dla pieszych zostało w ostatnim czasie również dodatkowo doświetlone. Na tym odcinku drogi obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km/h.
Apelujemy do kierujących, aby stosowali się do wszystkich poleceń wydawanych przez umundurowanych funkcjonariuszy. Oni są tam po to, żeby pomóc zarówno pieszym, jak i zmotoryzowanym.
- To w tym miejscu, gdzie strażnicy, co rano pomagają pieszym bezpiecznie przejść przez ulicę 25 grudnia ubiegłego roku potrącona została kobieta. Osoba, ta zmarła po 3 dniach od zdarzenia w szpitalu. Przy przejściu, ktoś zapalił znicz. Policja poszukuje świadków potracenia pieszej. Tym bardziej dziwi fakt, trudnego do zrozumienia i zdefiniowania zachowania niektórych kierujących – mówi insp. Jolanta Głowacka ze Straży Miejskiej.
Rzeczniczka Straży Miejskiej podaje także konkretne przykłady:
Strażnik miejski tarczą stop, daje kierowcy znak do zatrzymania się, żeby 2 gimnazjalistów mogło bezpiecznie przejść przez przejście. Za kierownicą srebrnej Nubiry siedzi mężczyzna w wieku około 50 – 55 lat. Zatrzymuje się, po czym wykonuje rękoma najpierw gest szybciej, szybciej, a następnie puka się w głowę, dając tym do zrozumienia, że to głupota zatrzymywać samochody, żeby przeszli piesi. Przecież według tego pana jak postoją sobie przy przejściu to nic się chyba nie stanie. On się śpieszy.
5 minut później. Do przejścia dla pieszych podchodzi młoda kobieta z 2 letnim dzieckiem. Funkcjonariuszka wstrzymuje ruch, kobieta przechodzi z maluchem, może trwa to nieco dłużej, bo chłopczyk drepcze powoli. Kobieta schodzi z przejścia za nią funkcjonariuszka, której prawie po „piętach” przejeżdża młoda kobieta w srebrnej Toyocie Yaris. Z wyrazu twarzy dokładnie można odczytać oburzenie, ze czynność pieszej trwała dla niej zbyt długo. Tej pani przecież się śpieszy rano do pracy. Tak, jakby te 5 sekund, kiedy zaczeka dłużej robiło jakąś różnicę.
Kilkanaście minut przed 8.00 dróżniczka zamyka szlaban. Tak niefortunnie się staje, że za przejściem dla pieszych w stronę miasta zatrzymuje się autobus, który zasłania widoczność pieszym idącym w stronę bloków przy ul. Piłsudskiego. Podnoszą się szlabany. W kierunku Podolszyc pierwszy rusza kierowca granatowego Peugeota 308. Tylko, że kierowca zapomina, że na tym odcinku obowiązuje 40km/h, przyśpiesza. W międzyczasie do przejścia podeszły dwie osoby. Widoczność z prawej strony nadal ogranicza pieszym autobus. Funkcjonariusz najpierw za autobusu wystawia rękę z tarczą sto, po czym powoli się wychyla. Kierowca gwałtownie hamuje.
Apelujemy do kierujących, aby stosowali się do wszystkich poleceń wydawanych przez umundurowanych funkcjonariuszy. Oni są tam po to, żeby pomóc zarówno pieszym, jak i zmotoryzowanym.
- To w tym miejscu, gdzie strażnicy, co rano pomagają pieszym bezpiecznie przejść przez ulicę 25 grudnia ubiegłego roku potrącona została kobieta. Osoba, ta zmarła po 3 dniach od zdarzenia w szpitalu. Przy przejściu, ktoś zapalił znicz. Policja poszukuje świadków potracenia pieszej. Tym bardziej dziwi fakt, trudnego do zrozumienia i zdefiniowania zachowania niektórych kierujących – mówi insp. Jolanta Głowacka ze Straży Miejskiej.
Rzeczniczka Straży Miejskiej podaje także konkretne przykłady:
Strażnik miejski tarczą stop, daje kierowcy znak do zatrzymania się, żeby 2 gimnazjalistów mogło bezpiecznie przejść przez przejście. Za kierownicą srebrnej Nubiry siedzi mężczyzna w wieku około 50 – 55 lat. Zatrzymuje się, po czym wykonuje rękoma najpierw gest szybciej, szybciej, a następnie puka się w głowę, dając tym do zrozumienia, że to głupota zatrzymywać samochody, żeby przeszli piesi. Przecież według tego pana jak postoją sobie przy przejściu to nic się chyba nie stanie. On się śpieszy.
5 minut później. Do przejścia dla pieszych podchodzi młoda kobieta z 2 letnim dzieckiem. Funkcjonariuszka wstrzymuje ruch, kobieta przechodzi z maluchem, może trwa to nieco dłużej, bo chłopczyk drepcze powoli. Kobieta schodzi z przejścia za nią funkcjonariuszka, której prawie po „piętach” przejeżdża młoda kobieta w srebrnej Toyocie Yaris. Z wyrazu twarzy dokładnie można odczytać oburzenie, ze czynność pieszej trwała dla niej zbyt długo. Tej pani przecież się śpieszy rano do pracy. Tak, jakby te 5 sekund, kiedy zaczeka dłużej robiło jakąś różnicę.
Kilkanaście minut przed 8.00 dróżniczka zamyka szlaban. Tak niefortunnie się staje, że za przejściem dla pieszych w stronę miasta zatrzymuje się autobus, który zasłania widoczność pieszym idącym w stronę bloków przy ul. Piłsudskiego. Podnoszą się szlabany. W kierunku Podolszyc pierwszy rusza kierowca granatowego Peugeota 308. Tylko, że kierowca zapomina, że na tym odcinku obowiązuje 40km/h, przyśpiesza. W międzyczasie do przejścia podeszły dwie osoby. Widoczność z prawej strony nadal ogranicza pieszym autobus. Funkcjonariusz najpierw za autobusu wystawia rękę z tarczą sto, po czym powoli się wychyla. Kierowca gwałtownie hamuje.
Apelujemy do kierujących, aby stosowali się do wszystkich poleceń wydawanych przez umundurowanych funkcjonariuszy. Oni są tam po to, żeby pomóc zarówno pieszym, jak i zmotoryzowanym.
źródło: Straż Miejska, op. K. Kozłowski