Pojechany łikend
16 stycznia 2012Od piątku do niedzieli gościła w Płocku ekipa programu „Pojechany weekend”. Uczestniczka odcinka, spędziła w naszym mieście trzy dni pełne ekstremalnych wrażeń.
Jej przygody będzie można oglądać w telewizji TVN Turbo przez cały tydzień, począwszy od 25 stycznia.
Formuła programu jest prosta. Ekipa zabiera uczestnika do jednego z miast i proponuje mu skorzystanie z miejscowych atrakcji. Uczestnik do końca nie wie, co go czeka. Musi być przygotowany na każdą ewentualność.
Bohaterką „płockiego” odcinka jest 29-letnia Dominika Siuda. Mieszka w Warszawie. Na co dzień zajmuje się organizacją spotkań biznesowych, eventów. – Kiedy okazało się, że dostałam zaproszenie do programu, długo nie zastanawiałam się, czy je przyjąć – opowiadała w niedzielę po zakończeniu zdjęć. – W końcu nie każdy dostaje szansę na przeżycie takiej przygody.
Swoją przygodę w Płocku pani Dominika zaczęła w piątek od… treningu z płockimi szczypiornistami. Potem odwiedziła dżunglę na terenie ogrodu zoologicznego. Na samym oglądaniu zwierzaków jednak się nie skończyło. Dziewczyna musiała także dotykać niektóre ze stworzeń.
W sobotę było jeszcze bardziej ekstremalnie. Zaczęło się od jazdy poduszkowcem po nadwiślańskiej plaży. Potem były zjazdy na rowerze ze Wzgórza Tumskiego.
W niedzielę przyszedł czas na zwiedzanie Płocka. Ekipa odwiedziła m.in. katedrę, w samo południe wysłuchała hejnału odgrywanego z ratuszowej wieży.
Uczestniczka programu była pod wrażeniem naszego miasta. – Jestem tu pierwszy raz i na pewno jeszcze wrócę – przyznała. – Nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, aby dokładnie zwiedzić miasto. A wyglądem Starówki i terenami nad Wisłą jestem bardzo miło zaskoczona. Naprawdę, macie tu bardzo ładnie. Przyjadę do Płocka na pewno. I zabiorę ze sobą znajomych. Odwiedzimy chociażby zoo, bo dostałam w prezencie kilkuosobową wejściówkę na cały rok. Poza tym pracują tam naprawdę fantastycznie ludzie.
Które z zadań było dla pani Dominiki najtrudniejsze? – To, które z pozoru wydawało się najmniej ekstremalne – odpowiada. – W zoo musiałam dotykać różnych zwierzaków. Z niektórymi poszło mi nadspodziewanie dobrze. Robale jakoś przeżyłam. Ale na widok ogromnego pająka po prostu się rozpłakałam. Nie byłam w stanie przełamać swojego lęku. W porównaniu z tym lot poduszkowcem czy jazda na rowerze były łatwizną. Chociaż też wymagały ode mnie sporego wysiłku.
Formuła programu jest prosta. Ekipa zabiera uczestnika do jednego z miast i proponuje mu skorzystanie z miejscowych atrakcji. Uczestnik do końca nie wie, co go czeka. Musi być przygotowany na każdą ewentualność.
Bohaterką „płockiego” odcinka jest 29-letnia Dominika Siuda. Mieszka w Warszawie. Na co dzień zajmuje się organizacją spotkań biznesowych, eventów. – Kiedy okazało się, że dostałam zaproszenie do programu, długo nie zastanawiałam się, czy je przyjąć – opowiadała w niedzielę po zakończeniu zdjęć. – W końcu nie każdy dostaje szansę na przeżycie takiej przygody.
Swoją przygodę w Płocku pani Dominika zaczęła w piątek od… treningu z płockimi szczypiornistami. Potem odwiedziła dżunglę na terenie ogrodu zoologicznego. Na samym oglądaniu zwierzaków jednak się nie skończyło. Dziewczyna musiała także dotykać niektóre ze stworzeń.
W sobotę było jeszcze bardziej ekstremalnie. Zaczęło się od jazdy poduszkowcem po nadwiślańskiej plaży. Potem były zjazdy na rowerze ze Wzgórza Tumskiego.
W niedzielę przyszedł czas na zwiedzanie Płocka. Ekipa odwiedziła m.in. katedrę, w samo południe wysłuchała hejnału odgrywanego z ratuszowej wieży.
Uczestniczka programu była pod wrażeniem naszego miasta. – Jestem tu pierwszy raz i na pewno jeszcze wrócę – przyznała. – Nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, aby dokładnie zwiedzić miasto. A wyglądem Starówki i terenami nad Wisłą jestem bardzo miło zaskoczona. Naprawdę, macie tu bardzo ładnie. Przyjadę do Płocka na pewno. I zabiorę ze sobą znajomych. Odwiedzimy chociażby zoo, bo dostałam w prezencie kilkuosobową wejściówkę na cały rok. Poza tym pracują tam naprawdę fantastycznie ludzie.
Które z zadań było dla pani Dominiki najtrudniejsze? – To, które z pozoru wydawało się najmniej ekstremalne – odpowiada. – W zoo musiałam dotykać różnych zwierzaków. Z niektórymi poszło mi nadspodziewanie dobrze. Robale jakoś przeżyłam. Ale na widok ogromnego pająka po prostu się rozpłakałam. Nie byłam w stanie przełamać swojego lęku. W porównaniu z tym lot poduszkowcem czy jazda na rowerze były łatwizną. Chociaż też wymagały ode mnie sporego wysiłku.