Miejsca mojego dzieciństwa
18 września 2017
Jakub Guterman z żoną na premierze filmu "Miejsca mojego dzieciństwa"
Trzeci od lewej Jan Gawryłkiewicz
Dyrektor Muzeum Mazowieckiego Leonard Sobieraj wręcza Jakubowi Gutermanowi pamiątkową plakietę
- to filmowa opowieść o Jakubie Gutermanie, ale także jego bliskich oraz wielu tysiącach płockich Żydów, którzy przed wojną współtworzyli społeczność Płocka. Bohaterowi filmu w wędrówce do znajomych miejsc towarzyszył z kamerą Jan Gawryłkiewicz.
Premiera dokumentu miała miejsce w Muzeum Żydów Mazowieckich, jako jedno z wydarzeń zorganizowanych w ramach Płockich Dni Żydowskich. Film, wspólnie z widzami, po raz pierwszy, obejrzał Jakub Guterman. – Przed wojną co trzeci mieszkaniec Płocka był Żydem. Od XIII wieku żyli tu, pracowali, uczyli się, tworzyli... Ten świat zginął w Treblince, Bełżcu, Oświęcimiu i innych miejscach kaźni. Jako dziecko miałem ciotki, wujków, małych kuzynów…, ale przez zagładę nie znam moich dziadków, nie znam nikogo z moich bliskich…– mówił wzruszony Jakub Guterman.
Od wielu lat mieszka w Izraelu, ale Płock zajmuje ważne miejsce w jego sercu. W filmie nakręconym przez znanego płockiego dokumentalistę Jana Gawryłkiewicza, spacerując po urokliwych zakątkach miasta i odwiedzając malownicze, choć dotknięte zębem czasu podwórka, snuje przed kamerą intymną opowieść o latach swojego dzieciństwa. Na trasie wspomnieniowej podróży są też Działdowo, Warszawa i wieś Zawady, miejsca, w których jako żydowskie dziecko balansował na granicy życia i śmierci – spotykał ludzi siejących zło, ale też takich, którzy nieśli ocalenie.
Opowieść o dzieciństwie w przedwojennym Płocku jest pełna radości, we wspomnieniach pojawiają się wspaniałe ogrody ciotki, troska i miłość najbliższych. Ten świat nabiera czarnych barw, gdy do miasta wkraczają Niemcy. W chwili likwidacji przez okupanta getta w Płocku, Jakub miał sześć lat. Razem z innymi Żydami trafił do obozu koncentracyjnego w Działdowie. - To była najgorsza noc w moim życiu – wspominał Jakub Guterman moment wypędzenia z Płocka.
Dzięki staraniom rodziców udało im się przedostać na aryjską stronę. Na podstawie fałszywych dokumentów ukrywali się, tułając się po różnych miastach. Często musieli zmieniać miejsce zamieszkania, bo byli szantażowani przez szmalcowników. Z Warszawy Jakub z fałszywymi dokumentami na nazwisko Stanisław Duda, został wysłany do wsi Zawady pod Łowiczem, gdzie opiekowała się nim siostra mariawitka. Tutaj doczekał końca wojny. – Myślałem, że ja tak dobrze gram tutaj sierotę Staśka Dudę, a po latach dowiedziałem się, że wszyscy we wsi wiedzieli, że jestem Żydem, ale nikt mnie nie wydał… - wspominał Guterman.
Jego ojciec, Symcha Guterman, przez lata zapisywał na gorąco swoje przeżycia i obserwacje z lat okupacji. Rękopisy ukrywał w butelkach, które później zakopywał w piwnicy. Dziś stanowią one wstrząsające świadectwo tamtych czasów, wydane w publikacji pod tytułem „Kartki z pożogi”. Symcha walczył w powstaniu warszawskim i zginął już pierwszego dnia. Zebrana w Muzeum Żydów Mazowieckich publiczność uczciła jego pamięć minutą ciszy.
Dziękując za pomysł i realizację filmu Janowi Gawryłkiewiczowi wyraźnie wzruszony Jakub Guterman powiedział: - Janek, zrobiłeś wspaniałą robotę! Jak myślę o tym filmie, to myślę też o twojej bohaterskiej rodzinie, twoim dziadku i ojcu, którzy ukrywali w czasie wojny Żydów. Dziadka nigdy nie poznałeś, bo stracił z tego powodu życie (o historii Antoniego Gawryłkiewicza pisaliśmy tutaj).
- Mam nadzieję, że będą państwo długo pamiętać niektóre sceny z tego filmu. Z mojej strony to była spontaniczna rejestracja, bez ingerencji, żeby nie przeszkadzać bohaterowi w tych wędrówkach po miejscach jego dzieciństwa – mówił skromnie Jan Gawryłkiewicz, ale to dzięki jego profesjonalizmowi, artystycznej wrażliwości i kompozycyjnemu dopracowaniu otrzymaliśmy pełną dramaturgii, ale też momentami humoru i sentymentalnej delikatności, przejmującą opowieść o człowieku, który przetrwał holokaust i zachował w sobie radość i ciekawość życia.
Od wielu lat mieszka w Izraelu, ale Płock zajmuje ważne miejsce w jego sercu. W filmie nakręconym przez znanego płockiego dokumentalistę Jana Gawryłkiewicza, spacerując po urokliwych zakątkach miasta i odwiedzając malownicze, choć dotknięte zębem czasu podwórka, snuje przed kamerą intymną opowieść o latach swojego dzieciństwa. Na trasie wspomnieniowej podróży są też Działdowo, Warszawa i wieś Zawady, miejsca, w których jako żydowskie dziecko balansował na granicy życia i śmierci – spotykał ludzi siejących zło, ale też takich, którzy nieśli ocalenie.
Opowieść o dzieciństwie w przedwojennym Płocku jest pełna radości, we wspomnieniach pojawiają się wspaniałe ogrody ciotki, troska i miłość najbliższych. Ten świat nabiera czarnych barw, gdy do miasta wkraczają Niemcy. W chwili likwidacji przez okupanta getta w Płocku, Jakub miał sześć lat. Razem z innymi Żydami trafił do obozu koncentracyjnego w Działdowie. - To była najgorsza noc w moim życiu – wspominał Jakub Guterman moment wypędzenia z Płocka.
Dzięki staraniom rodziców udało im się przedostać na aryjską stronę. Na podstawie fałszywych dokumentów ukrywali się, tułając się po różnych miastach. Często musieli zmieniać miejsce zamieszkania, bo byli szantażowani przez szmalcowników. Z Warszawy Jakub z fałszywymi dokumentami na nazwisko Stanisław Duda, został wysłany do wsi Zawady pod Łowiczem, gdzie opiekowała się nim siostra mariawitka. Tutaj doczekał końca wojny. – Myślałem, że ja tak dobrze gram tutaj sierotę Staśka Dudę, a po latach dowiedziałem się, że wszyscy we wsi wiedzieli, że jestem Żydem, ale nikt mnie nie wydał… - wspominał Guterman.
Jego ojciec, Symcha Guterman, przez lata zapisywał na gorąco swoje przeżycia i obserwacje z lat okupacji. Rękopisy ukrywał w butelkach, które później zakopywał w piwnicy. Dziś stanowią one wstrząsające świadectwo tamtych czasów, wydane w publikacji pod tytułem „Kartki z pożogi”. Symcha walczył w powstaniu warszawskim i zginął już pierwszego dnia. Zebrana w Muzeum Żydów Mazowieckich publiczność uczciła jego pamięć minutą ciszy.
Dziękując za pomysł i realizację filmu Janowi Gawryłkiewiczowi wyraźnie wzruszony Jakub Guterman powiedział: - Janek, zrobiłeś wspaniałą robotę! Jak myślę o tym filmie, to myślę też o twojej bohaterskiej rodzinie, twoim dziadku i ojcu, którzy ukrywali w czasie wojny Żydów. Dziadka nigdy nie poznałeś, bo stracił z tego powodu życie (o historii Antoniego Gawryłkiewicza pisaliśmy tutaj).
- Mam nadzieję, że będą państwo długo pamiętać niektóre sceny z tego filmu. Z mojej strony to była spontaniczna rejestracja, bez ingerencji, żeby nie przeszkadzać bohaterowi w tych wędrówkach po miejscach jego dzieciństwa – mówił skromnie Jan Gawryłkiewicz, ale to dzięki jego profesjonalizmowi, artystycznej wrażliwości i kompozycyjnemu dopracowaniu otrzymaliśmy pełną dramaturgii, ale też momentami humoru i sentymentalnej delikatności, przejmującą opowieść o człowieku, który przetrwał holokaust i zachował w sobie radość i ciekawość życia.
Alina Boczkowska