Płocczanie biegali... pod ziemią
10 marca 2014Płocka drużyna „Biegaj z Dymkiem” zajęła wysokie 7 miejsce podczas „12-godzinnego Podziemnego Biegu Sztafetowego”, który został rozegrany po raz dziesiąty w kopalni w Bochni.
Zawody polegają na tym, że 65 ekip biega przez 12 godzin w korytarzu kopalni soli na głębokości 212 metrów pod ziemią. Drużyny składają się z 4 zawodników, którzy biegają na zmianę. Wygrywa drużyna, która pokona najwięcej 2,5-kilometrowych okrążeń. W skład płockiej ekipy wchodzili: Sebastian Dymek, Artur Kamiński, Marcin Stańczak i Michał Płoskoński. Dla zawodników był to debiut w tego typu imprezie, więc przed zawodami nie bardzo wiedzieli, czego mogą się spodziewać głęboko pod ziemią.
Podium biegu było zarezerwowane dla drużyn, które startują cyklicznie w zawodach i specjalizuję się w tego typu imprezach. Dla płocczan planem marzeń było zajęcie 10 miejsca, które gwarantuje start w przeszłorocznej edycji.
Po dwóch okrążeniach Artur Kamiński wyprowadził płocczan na 5 miejsce, jednak już po godzinie rywalizacji drużyna „Biegaj z Dymkiem” zajmowała dopiero 14 miejsce. Jednak z każdą godziną płocczanie znów pięli się do góry klasyfikacji i po ośmiu godzinach wyszli na wysokie 7 miejsce. „Biegaj z Dymkiem”, nazwani przez innych uczestników zawodów „Dymkami” ostro rywalizowali o miano najlepszej sztafety Mazowsza ze swoimi kolegami z Promyka I Ciechanów.
- Przez kilka godzin prowadziliśmy dosłownie walkę wręcz. Raz zawodnicy Promyka byli kilkadziesiąt metrów przed nami, a na kolejnym okrążeniu to my ich wyprzedzaliśmy. Na moim 13 okrążeniu doszedłem lidera ciechanowian i walczyliśmy bark bark przez 2 kilometry. Każdy z nas toczył swoje indywidualne boje z chłopakami z Promyka - DS.
Jednak dzięki dobrze rozplanowanej taktyce (kolejność zmian ustalały same drużyny) po ok. 9 godzinach rywalizacji płocczanie zaczęli oddalać się od swoich rywali. Ostatnia godzina to była już tylko walka z własnym organizmem. Ponad 40 kilometrów w nogach, zimne korytarze w których hulał wiatr wytwarzany przez ogromne generatory. Do tego trasa nie ułatwiała zawodnikom życia, ponieważ cały czas było albo z górki, albo pod górkę, a chodniki poprzecinane były torami kolejki wąskotorowej.
O godzinie 22.00 zawyła syrena oznaczająca koniec wyścigu. Płocczanie przebiegli w sumie 182 632 metry: Artur Kamiński: 47 112 metrów, Sebastian Dymek i Marcin Stańczak po 45 980 metrów, a Michał Płoskoński 43 550 metrów. Wysokie siódme miejsce jest wielkim sukcesem, biorąc pod uwagę fakt, że żaden z członków „Biegaj z Dymkiem” nie jest wyczynowym zawodnikiem. Uwagę rywali zwracał w szczególności Artur Kamiński, który na każdym okrążeniu notował fenomenalne czasy, porównywalne z zawodnikami drużyny KLER, która wygrała zawody z wynikiem 210 kilometrów. Kluczową postacią ekipy był także Michał Płoskoński, płocki Night Runners, który wskoczył do ekipy w trybie awaryjnym na 2 tygodnie przed imprezą. Płoskoński, który biega zaledwie rok, przebiegł zaledwie jedno okrążenie mniej od swoich bardziej doświadczonych kolegów. Tak więc na dobry wynik drużyny złożyła się postawa wszystkich zawodników.
Do kolejnej edycji zawodów pozostał jeszcze rok, ale zawodnicy już myślą o próbie zaatakowania miejsca w pierwszej trójce.
Podium biegu było zarezerwowane dla drużyn, które startują cyklicznie w zawodach i specjalizuję się w tego typu imprezach. Dla płocczan planem marzeń było zajęcie 10 miejsca, które gwarantuje start w przeszłorocznej edycji.
Po dwóch okrążeniach Artur Kamiński wyprowadził płocczan na 5 miejsce, jednak już po godzinie rywalizacji drużyna „Biegaj z Dymkiem” zajmowała dopiero 14 miejsce. Jednak z każdą godziną płocczanie znów pięli się do góry klasyfikacji i po ośmiu godzinach wyszli na wysokie 7 miejsce. „Biegaj z Dymkiem”, nazwani przez innych uczestników zawodów „Dymkami” ostro rywalizowali o miano najlepszej sztafety Mazowsza ze swoimi kolegami z Promyka I Ciechanów.
- Przez kilka godzin prowadziliśmy dosłownie walkę wręcz. Raz zawodnicy Promyka byli kilkadziesiąt metrów przed nami, a na kolejnym okrążeniu to my ich wyprzedzaliśmy. Na moim 13 okrążeniu doszedłem lidera ciechanowian i walczyliśmy bark bark przez 2 kilometry. Każdy z nas toczył swoje indywidualne boje z chłopakami z Promyka - DS.
Jednak dzięki dobrze rozplanowanej taktyce (kolejność zmian ustalały same drużyny) po ok. 9 godzinach rywalizacji płocczanie zaczęli oddalać się od swoich rywali. Ostatnia godzina to była już tylko walka z własnym organizmem. Ponad 40 kilometrów w nogach, zimne korytarze w których hulał wiatr wytwarzany przez ogromne generatory. Do tego trasa nie ułatwiała zawodnikom życia, ponieważ cały czas było albo z górki, albo pod górkę, a chodniki poprzecinane były torami kolejki wąskotorowej.
O godzinie 22.00 zawyła syrena oznaczająca koniec wyścigu. Płocczanie przebiegli w sumie 182 632 metry: Artur Kamiński: 47 112 metrów, Sebastian Dymek i Marcin Stańczak po 45 980 metrów, a Michał Płoskoński 43 550 metrów. Wysokie siódme miejsce jest wielkim sukcesem, biorąc pod uwagę fakt, że żaden z członków „Biegaj z Dymkiem” nie jest wyczynowym zawodnikiem. Uwagę rywali zwracał w szczególności Artur Kamiński, który na każdym okrążeniu notował fenomenalne czasy, porównywalne z zawodnikami drużyny KLER, która wygrała zawody z wynikiem 210 kilometrów. Kluczową postacią ekipy był także Michał Płoskoński, płocki Night Runners, który wskoczył do ekipy w trybie awaryjnym na 2 tygodnie przed imprezą. Płoskoński, który biega zaledwie rok, przebiegł zaledwie jedno okrążenie mniej od swoich bardziej doświadczonych kolegów. Tak więc na dobry wynik drużyny złożyła się postawa wszystkich zawodników.
Do kolejnej edycji zawodów pozostał jeszcze rok, ale zawodnicy już myślą o próbie zaatakowania miejsca w pierwszej trójce.
opr. S. Dymek